Psychologiczne

Nazywam się Nadzieja... Nie wiem czy mam kochać swoje imię czy go nienawidzić ? Los całe życie na przemian dawał mi nadzieję i zabierał wszystko łącznie z nią. Czasem mam wrażenie, że bardziej powinnam mieć na imię Nieszczęście. Od zawsze gdy tylko łapałam odrobinę, cienki promyk słońca, przychodziły burzowe chmury. Nigdy nie doszłam do nieba- prawdziwego szczęścia. Ledwo z swoim promykiem przysiadłam gdzieś między niebem a ziemią, strącała mnie nagła wichura nieszczęścia. Nowy upadek- nowe rany. Los roztrzaskał mi serce, a osoby które kochałam zabrały po kawałeczku odchodząc, zostawiając mnie. Wszystko mnie boli... Czuję się jak niedobite zwierze, które skręca się w agonii jednocześnie chcąc umrzeć i żyć. Do tego te moje dziwaczne włosy i blizny! Naznaczona piorunem, nieszczęściem. Wstaję jeszcze jeden raz, ostatni raz... W końcu co innego mi pozostało? Trochę się jeszcze waham. Moje demony co chwilę łapią mnie za nogi, doganiają mnie gdziekolwiek pójdę, ale ciągle idę dalej. Czy to możliwe, że mi się uda??
Astraothia






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz